Wczoraj rano pożegnaliśmy góry i altplano. Początkowo droga przebiegała skrajem Valle de la Luna.
Po pokonaniu drugiego łańcucha kordylierów (Domeyki) wjechaliśmy na pustynię Atacama, na której pozostaniemy jeszcze.
Droga nr 5 przebiega przez całą długość Chile, podobnie jak Ruta 40 w Argentynie.
Pustynia, nie ma gdzie się zatrzymać. Ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem kilka zaparkowanych motocykli przy budynku przy autostradzie. Zatrzymaliśmy się także, licząc na chwilę odpoczynku w cieniu i kawę. Okazało się jednak, że był to przydrożny posterunek karabinierów. Brazylijscy motocykliści uznali za oczywiste, że mogą skorzystać z infrastruktury policyjnej do użytku cywilnego. I rzeczywiście, karabinienierzy byli uprzejmi i pomocni. Kawy wprawdzie nie zaproponowali, ale gościnę, w tym możliwość skorzystania z toalety, jak najbardziej.
Brazylijczycy już odjechali.
Zatrzymaliśmy się w hotelu w Antofagasta na dwie noce. Relaks.
Kompania boliwijsko-chilijska działała pod koniec XIX w. równo przez dziesięć lat. Zajmowała się przetopem srebra. W tamtym czasie ludność Antofagasta nie przekraczała 10 tysięcy. W tej chwili Antofagasta jest jednym z większych miast Chile, a region jest najbogatszym w kraju (37.000 USD per capita wg Wikipedii). Głównie oczywiście dzięki surowcom wydobywanym na pustyni i ich transportowaniu (wielki port).
W skład Parku Kulturalnego Huanchaco wchodzi interesujące muzeum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz