czwartek, 8 lutego 2024

Ischigualasto - Chilecito - Hualfin

Przed dziesiątą wczoraj byliśmy przy bramie Parku Ischigualasto zwanego również Doliną Księżyca, czyli Valle de La Luna. Od 2000 roku Park wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. 

Miejsce jest wyjątkowe. Nacierające na siebie płyty tektoniczne doprowadziły do wypiętrzenia Andów. Jednocześnie nastąpiło odwrócenie warstw i najstarsze, z Triasu (250 mln lat temu) znajdują się na powierzchni. Naukowcy co raz to odnajdują tu szczątki zwierząt prehistorycznych, w tym dinozaurów. 

Wycieczka po Parku odbywała się własnymi pojazdami w konwoju i trwała 3,5 godziny. Przejechaliśmy w tym czasie ok. 40 km, zatrzymując się w pięciu czy sześciu miejscach.








Nasz przewodnik Sebastián snuł ciekawą opowieść ze spokojem, wynikającym ze świadomości dysproporcji czasu, który nam dano, do milionów lat, które zmieniały dolinę. 
Przy pełni księżyca organizowane są także nocne wycieczki. Wyjątkowe przeżycie, jego zdaniem. Można ponoć nawiązać bliższy kontakt z Ziemią.

W dzień jest też pięknie, chociaż gorąco. Jak to na pustyni. W zimie w nocy temperatura spada do minus kilkunastu stopni.

Formom skalnym nadawane są nazwy nawiązujące do wyglądu. Gąsienica, łódź podwodna, grzyb.






Po lunchu wizyta w muzeum.






Opuściliśmy Ischigualasto, ale zamiast wrócić do głównej drogi 510, zgodnie z radą Mario, właściciela hotelu w San Agustin, skierowaliśmy się na zachód drogą 150. Niedawno ją wybudowali. Łączy dwa oceany, z Brazylii, przez Jachál i Paso Agua Negra do Chile (Antofagasta). Pojechaliśmy tą drogą 30 kilometrów i zawróciliśmy. Mimo upału, warto było.




Po południu, już na właściwej drodze, zrobiło się jeszcze cieplej. 
W oddali Park Talampaya, również wpisany na listę światowego dziedzictwa. Kolejnym razem.

Dwudziestoparokilometrowy szutrowy skrót (temperatura już doszła do 41 st. C) doprowadził nas do słynnej Ruta 40, km ok. 3800. Odległości odmierzane są od południowego krańca Argentyny. 

Cuesta Miranda to widokowy odcinek RN40. Piękne krajobrazy, dobrze wyprofilowane zakręty.


Nocleg w spokojnym kompleksie przez wjazdem do Chilecito, ładnie, ale nie było restauracji. Nie chciało nam się już nigdzie jechać. Za nami długi dzień (400 km, w tym zwiedzanie parku). Mario, manager hotelu był tak miły i przywiózł nam pizzę.

Dzisiejszy dzień jest za to znacznie krótszy, ok. 280 km i ok. 15,00 już byliśmy w hotelu.
Krajobraz, który nam towarzyszy od kilku dni.



Później więcej zieleni, ale droga nada prosta.

W Belén zjedliśmy lunch. Zamierzaliśmy tam także zanocować, ale ponieważ plan jutrzejszego dnia może być nieco napięty, dojechaliśmy 60 km dalej do Hualfin. Jutro w południe powinniśmy być w El Peñon.

Zachmurzyło się. Mieliśmy szczęście. Ominęliśmy ulewę.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz