Wyruszyliśmy z hotelu w Salta wczoraj w południe, kiedy już zaledwie siąpiło. Zjedliśmy lunch przy katedrze. Po południu całkiem się już rozpogodziło.
Purmamarca leży w Prownicji Jujuj, na północnym krańcu Argentyny i jest najbardziej barwną wioską Quebrada de Humahuaca, wpisanej na listę światowego dziedzictwa. Region jest zamieszkały przez rdzenną ludność, ma wiele podobieństwa do sąsiadującej Boliwii.
Obchody Karnawału mają tu szczególny charakter, a my trafiliśmy w wyjątkowym dniu, ostatnim dniu Karnawału.
Uroczystości i zabawa wplatają wierzenia i zwyczaje indiańskie. W wolnej chwili streszczę, co poniżej. https://postadepurmamarca.com.ar/calendario-festivo/carnaval/
Piękne wyroby rękodzieła. Szkoda, że nie mamy miejsca w bagażu.
Najbardziej rozpoznawalnym elementem krajobrazu na południe od wioski jest Cerro de 7 Colores, Wzgórze Siedmiu Kolorów. Znaleźliśmy miejsce w eleganckim butikowych hoteliku Colores de Purmamarca. Mieliśmy chyba szczęście, inaczej niż w Cafayate w niedzielę. W hoteliku zatrzymała się kiedyś królowa Danii, co upamiętnia zdjęcie w recepcji.
Przed zachodem słońca poszliśmy na trzykilometrowy spacer szlakiem Paseo de los Colorados, który okrąża Cerro de 7 Colores.
Do restauracji weszliśmy przed dziewiątą, ale i tak jako pierwsi. Późno się tu jada.
Zamówiłem pół porcji Bife de Chorizo (350 g). Wspaniała wołowina. Nie dałem rady, a Małgosia, jako że nie jada mięsa, nie mogła mi pomóc.
—-
Dzisiaj mamy zamiar dojechać do San Pedro de Atacama, w Chile. Ponad czterysta kilometrów przez Paso de Jama. Poczekamy, aż się trochę rozjaśni. Na górze podobno jest jeszcze mgła i oblodzenie po wczorajszym opadzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz