Wczorajszy odcinek do San Juan był dość monotonny i bardzo gorący. Temperatura 38 - 40 st. C to naprawdę dużo. Na szczęście nie jechaliśmy długo. Po drodze na chwilę zatrzymaliśmy się w centrum Mendozy, kupiłem kartę telefoniczną. W San Juan wybraliśmy wygodny, ładny hotel z klimatyzacją i basenem.
Po niecałej godzinie zatrzymaliśmy się w Vallecito, która to niewielka wioska słynie z Sanktuarium Difunta Correa.
Deolinda Correa, jak głosi legenda, około roku 1840 wyruszyła ze swojej wioski w prowincji San Juan ze swoim niemowlęciem w poszukiwaniu męża, który został wcielony do armii w wojnie o niepodległość. W drodze zmarła na pustyni z odwodnienia i zmęczenia. Jej dziecko zostało po pewnym czasie cudem odnalezione żywe przy jej piersi. Została pochowana na wzgórzu, gdzie umarła. Do miejsca tego przybywają obecnie tłumnie ludzie, którzy chcą złożyć swoje podziękowania. Za zdrowie, za zdany egzamin, za małżeństwo, samochód. Tabliczkom pamiątkowym często towarzyszą dowody cudownego działania Difunta Correa, jak zdjęcia, dyplomy studiów, puchary zwycięskich zawodów. Na wzgórzu stawiane są ołtarzyki, w gablotach i salach - kaplicach umieszczane są cenne przedmioty, które są darami dla Difunta Correa.
Koszulka Leo Messi, podpisana przez wszystkich z drużyny, została złożona w podziękowaniu przez prezesa argentyńskiego związku piłki nożnej, który na kolanach pokonał 74 stopnie na wzgórze.
Difunta Correa jest argentyńską świętą, chociaż nie uznawaną przez kościół. Jej ołtarzyki spotkać można przy drogach w całej Argentynie, ale także w Chile i Urugwaju. Obok ołtarzyków wierni ustawiają butelki z wodą, aby świętej jej już nigdy nie zabrakło.
Historie argentyńskich świętych Difunta Correa i Gaucho Gil zafascynowały mnie przy pierwszej podróży po Argentynie. Poniżej moja notatka z bloga sprzed 15 lat.
Wczesnym popołudniem, jeszcze przed lunchem, zakończyliśmy dzisiejszy odcinek w Villa San Agustin del Valle Fértil. To ostatnie miejsce przed Parkiem Ischigualasto, który odwiedzimy jutro. Przygotowanie na spotkanie z dinozaurami.
Hotel Rustico Cerro del Valle jest super. Właścicielami są Mario i Marisa, ojciec Mario jest Włochem z Florencji. Pogadaliśmy długo, o skomplikowanej sytuacji w Argentynie, o jego wyborze prowadzenia hoteliku w zapomnianym miasteczku po doświadczeniach w światowych firmach (jest z wykształcenia inżynierem elektro-mechanikiem, pracował m.in. w Barcelonie). Zna północne prowincje Argentyny jak własną kieszeń. Podsunął mi ciekawe pomysły. Zmodyfikujemy nieco trasę.
Za namową Mario pojechaliśmy nad rzeczkę, już za granicą Valle Fértil. Jesteśmy w najbardziej na południe położonym miejscu, gdzie spotyka się kaktusy. Od dzisiaj będą nam towarzyszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz