Dzisiejszy odcinek nie był zbyt długi, za to malowniczy.
Zaczęło się od tego, że jeszcze w Taltal ugryzł mnie pies. Z jakiegoś powodu często się zdarza, że psy nie lubią motocyklistów. Naturalną reakcją jest odkręcenie gazu i pozostawienie ujadającego towarzystwa w tyle. Dzisiaj jednak było to na ulicy przed skrzyżowaniem (równorzędnym), a poza tym naprawdę mu dobrze z oczu patrzyło. Był podobny do labradora. Chwycił mnie mocno w prawy piszczel powyżej buta. A to przygoda. Obok był szpital, więc dla spokoju sumienia zapytałem panią w recepcji, czy wścieklizna jest tu częsta. Nie mogła oczywiście zagwarantować, ale powiedziała, że jej też zdarzało się być ugryzioną przez psa i nic z tym nie robiła. Małgosia zalozyla mi opatrunek, już przestało boleć. Pozostał tylko zawód do czworonożnych przyjaciół.
Pan de Azúcar jest parkiem narodowym. Piękna ścieżka jest od pewnego czasu dostępna tylko dla pieszych (miałem przyjemność przejechać ją motocyklem w 2009 r.), ale droga do Caleta także jest malownicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz